Cycek vs. Butla
Odkąd zostałam mamą prawie każda osoba zadała mi najbardziej magiczne na świecie pytanie. Pytanie, na które czekałam calutkie dziewięć miesięcy, aby je usłyszeć. Kilka słów, które powodują, że każdej matce (a bynajmniej w większości) oczy błądzą w poirytowaniu a na twarzy pojawia się niekontrolowana mina pod ty tytułem - "A co Cię to obchodzi?". Tak! Dokładnie! Mówię tutaj o magicznym - "A karmisz piersią?"
Kiedy to zaszłam w ciąże nigdy nie myślałam o tym jak będę karmić moje dziecko. Zawsze obstawiałam przy piersi, ale nie przywiązywałam do tego większej wagi, bo zwyczajnie nie byłam jeszcze w temacie. Później porozmawiałam z moją znajomą, która była wtedy mamą ośmiomiesięcznej córeczki. Sama z siebie powiedziała mi, że jakby miała wybór to nie karmiłaby piersią, bo jej biust wygląda jak ofiara jakieś poważnej katastrofy. Mówiła to tak otwarcie i naturalnie, że wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak temat karmienia potrafi być emocjonujący i jaki wszechobecny. Moja myśli powędrowały wtedy na tor - "a to może to mleko rzeczywiście nie taki zły pomysł". Coś tam wtedy zaczerpnęłam na temat różnych firm. Później znalazłam świetny artykuł na temat zalet karmienia piersią i wtedy zdałam sobie sprawę, że warto byłoby spróbować tego cyca, bo to jednak najzdrowsze dla Maluszka, dobre dla matki, naturalne i w ogóle super! Co by było jakby moje karmienie piersią legło w gruzach? W tamtym momencie pewnie odpowiedziałabym - "nic! Przeszłabym na mm.". Dopiero bliżej rozwiązania zaczynałam odczuwać jak bardzo promowane jest karmienie piersią, a jak negowane mlekiem modyfikowanym. I jakaż wielka batalia toczy się o to jak karmić, czym karmić, gdzie karmić... Batalia osób obcych przeciwko matkom.
Powiem Wam, że nie potrafię tego pojąć. Nie potrafię pojąć dlaczego obcych ludzi tak bardzo interesuje jak karmimy nasze dzieci.
A: Karmisz piersią?
B: Tak
A: To super
A jakbym karmiła mm to już by super nie było? Już bym była na liście złych matek? Tak to teraz wygląda. Moja babcia jak tylko powiedziałam, że mam zamiar dla bezpieczeństwa zakupić jedna małą puszkę modyfikowanego, była zbulwersowana. "Przecież pokarm będziesz mieć!" - No tak, bo jak nie będę miała to co to za problem!? Żaden! Porozmawiam sobie z moim biustem, aby zaczął go produkować! On z pewnością posłucha i problem mamy rozwiązany! Że też inne matki nie wpadną na pomysł, że to takie proste! Jeszcze bardziej bulwersujące w tym wszystkim jest to, że takie rzeczy mówią mi zazwyczaj osoby, które piersią karmiły bardzo, bardzo krótko. No ale wiecie.. to były inne czasy! I w ogóle... poród miała taki ciężki.... to pewnie przez to pokarmu miała mało. Teraz to inaczej - teraz my wszystkie mamy mleczarnie pełne mleka, tylko z naszego lenistwa nam się nie chce!
A gdzie tu lenistwo przy karmieniu mlekiem modyfikowanym, ja się pytam?!
Bo widzicie - jestem ogromną szczęściarą (tfu! tfu! nie zapeszam!), ale od początku karmię piersią. I od początku mi to wychodzi. I od początku mnie nie boli. Nie krwawią mi brodawki. Młody i ja potrafiliśmy się od pierwszych chwil jakoś zgrać. A co najważniejsze mam pokarm. A w zasadzie mam go bardzo dużo, bo Kamil najada się zazwyczaj z jednej piersi. Dodatkowo moje mleko mu wystarcza, bo ładnie przybiera i nie jest głodny. Przesypia po posiłku bardzo ładnie. Ale tak jak powiedziałam - jestem szczęściarą. I czytając Was wiem jaką ogromną. Nie wyobrażam sobie wstawać w nocy, aby przygotowywać mleko, kiedy to wystarczy, że wezmę synka do łóżka, położę się na boku i go nakarmię. Często oboje przy tym zaśniemy i budzimy się na następne karmienie. Nie wyobrażam sobie wyjazdu gdzieś i tej całej logistyki - że trzeba wziąć mieszankę, wrzątek, butelki... Jedyne czym się przejmuje to aby było ciepło i aby była ławka i abym miała na sobie luźną rozpinaną bluzę i łatwą w dostępu do piersi bluzkę. Dodatkowo w ciągu dnia - Młody się budzi, płacze, daję mu pierś. nie wyobrażam sobie jakbym miała tak czekać, aż się to mleko zrobi i tak kilka razy dziennie.Albo słuchać rozżalonego płaczu mojego dziecka, po godzinie przystawiania go do piersi. I uwierzcie mi- to ja jestem leniwa. W moim przypadku karmienie piersią jest bardzo, ale to bardzo wygodne. Każdej nocy, kiedy głaszczę Kamila po główce, kiedy to on wsuwa, myślę- współczuję wszystkim mamą które muszą dokarmiać! Albo które mają problemy z karmieniem z różnych powodów.
Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że kobiety takie jak ja są oceniane. (chociaż uważam że i tak to jak karmimy jest zależne tylko i wyłącznie od nas!) Bo jednak warunki mam, aby piersią karmić, a jakbym się tego wyrzekła, to byłoby dziwne. Bliskość i więź jaką daje karmienie jest niesamowita. Ale aby oceniać kobiety które chciałyby, a nie mogą - tego pojąć nie potrafię. Ale przecież nikt nie pyta dlaczego karmi się mm - większość z góry zakłada, że zła mama! Że na dziecku skupić się nie chce tylko na swoich cycach! Dodatkowo większość która tak myśli, często sama miała problemy z karmieniem - ale to przecież inna historia! Ona miała prawo mieć problem, my już nie! I nawet jakbyśmy pełno nocy próbowali przystawiać i zrobili praktycznie wszystko, aby pobudzić laktację to i tak zrobiłyśmy za mało! A ja szczerze podziwiam wszystkie kobiety, które walczą o karmienie piersią pomimo trudności. Podziwiam też te które walczyły, nie udało się to z godnością mówią o tym że karmią mm. Bo czym taka mama jest gorsza od tej która w zasadzie wszystko dostała na tacy i nie musiała o to karmienie walczyć? Niczym! Mogę wręcz powiedzieć, że nigdy nie wiem, czy mi by starczyło siły na taką walkę. Czy nie poddałabym się już na samym początku tej mlecznej wojny.